24 stycznia 2007

Zmarł Ryszard Kapuściński [']

To było chyba w piątej albo szóstej klasie podstawówki. Sąsiad z parteru, młodszy ode mnie Krzysiek (dziś oficer PSP) polecił mi i pożyczył Wojnę futbolową. Potem pożyczałem ją jeszcze wiele razy, bo mnie - na miarę tych kilkunastu lat - zachwyciła.

Choć tak naprawdę, to już kilka lat wcześniej zetknąłem się z książka Ryszarda Kapuścińskiego. Był to Kirgiz schodzi z konia, którą to książkę dostałem w szkole jako nagrodę za dobre stopnie na koniec 2. klasy. Sam ją zresztą wybrałem - widząc na okładce mężczyznę w kapeluszu na koniu pomyślałem, że to będzie o kowbojach :-) Minęło jednak sporo czasu, zanim ją przeczytałem.

Zawsze się zastanawiałem jak on to robi - niby na chłodno opisuje fakty, wyważając racje, nie zajmując stanowiska, starając się zrozumieć wszystkich, a jednocześnie tak silnie oddziaływuje na emocje - nieraz ciarki przechodzą po plecach przy lekturze Wojny futbolowej, Hebanu czy Imperium.

Po prostu szkoda...

07 stycznia 2007

Ulga...

I przyszło na wszystkich opamiętanie. No może poza niektórymi zgromadzonymi na nie-ingresie w katedrze, którzy głośno protestowali przeciwko rezygnacji abpa Wielgusa.

I tylko Glemp jakby czegoś nie rozumiał. Przecież nikomu rozsądnemu nie chodzi o agenturalną przeszłość biskupa, ale o to, że się tego wypierał, nawet kiedy już nie było wątpliwości.

A Kościół (i polski, i rzymski) nie wykazał się refleksją i refleksem, niezbędnym w epoce informacji. Czyżby potrzebne było nowe aggiornamento?

06 stycznia 2007

Czeskie tematy

Kolejny czeski nabytek - płyta Strážce plamene duetu autorów Petra Hapki i Michala Horáčka. A śpiewają m.in. Jaromir Nohavica, Jana Kirschner, Daniel Landa i in. Co utwór to perełka!

Mimo, że słuchałem tej płyty już kilkanaście razy, nadal nie potrafię wskazać utworów, które podobają mi się najbardziej. Teraz jeszcze muszę się tekstom lepiej przyjrzeć jak je znajdę gdzieś w sieci, bo niby są na wkładce, ale typografia fatalna dla kogoś z taką znajomością czeskiego jak moja.

Żeby jednak nie było tak, że jestem czechofilem bezkrytycznym, to łyżka dziegciu na koniec - mija właśnie 30. rocznica Karty 77. Smutna rocznica, bo jej sygnatariusze są w Czechach nadal dysydentami. Jedyny Havel, który zyskał należną mu pozycję i uznanie. Reszta została zapomniana, a jeśli już się o Karcie wspomina, to tylko źle - tak jak Klaus, dla którego musi ona być wyrzutem sumienia. I dla większości Czechów chyba też.

PS. Chciałem już dziś uciec od Wielgusa i dlatego ten czeski temat. Zajrzałem jednak na stronę Lidovek, a tam sprawa metropolity jest głównym tematem. Całkiem dobrze relacjonowana, cytowane są chyba wszystkie strony, łącznie z Rydzykiem, ale najciekawsze są komentarze na forum. Nešťastní bigotní Poláci, je mi jich líto, To je hrozný národ - to tylko dwa, charakterystyczne tytuły komentarzy. Poza tym wrogość do Kościoła Katolickiego, papieża, księży, co akurat u Czechów nie dziwi.

05 stycznia 2007

Kościół i lustracja cd.

I co to będzie? Jego eminencja wreszcie się przyznał, że on jednak coś z tymi panami z SB miał coś wspólnego. A nawet odezwę napisał. I niby o wybaczenie prosi, ale nie wprost, tylko po księżowsku, naokoło.

Oj, można się wyzłośliwiać i aż mnie palce świerzbią, żeby coś jeszcze popisać ;-) I wcale mi nie chodzi o to, że dał się do współpracy nakłonić - nie każdy musi być silny, nie każdy musi być odważny. Bardziej mi tu nie pasuje, że się tak długo wypierał, że paru porządnych ludzi dało się nabrać i teraz im pewnie trochę głupio.

I żeby było jasne - wcale nie jestem zwolennikiem lustracji, wcale mnie cudze grzechy nie interesują - bo niby dlaczego mam wiedzieć akurat to, że ktoś współpracował z SB, a nie czy np. zdradzał żonę. Tylko dlatego, że to pierwsze jest zapisane w papierach? I dlatego ktoś ma się publicznie spowiadać?

Mój znajomy ksiądz mawiał „grzech to nie jest, ale wielkie świństwo”. Takim świństwem jest zmuszanie kogokolwiek do publicznej spowiedzi.

A ksiądz arcybiskup, od dziś już metropolita warszawski, będzie musiał ciężko się napracować, żeby odzyskać choć część autorytetu. O ile wytrzyma presję i nie poda się do dymisji. Co byłoby chyba najlepszym wyjściem.

03 stycznia 2007

Kościół i lustracja

Przy okazji sprawy bpa Wielgusa wrócił z nową siłą problem lustracji ludzi Kościoła. Czytając w dzisiejszej Polityce artykuł Marka Zająca (rozsądny zresztą) uświadomiłem sobie, że w tle wszystkich tych dyskusji o lustracji księży jest tak naprawdę kwestia roli i pozycji Kościoła w życiu publicznym.

Nie sądziłem, że kiedykolwiek to nastąpi, ale zgadzam się z Kaczyńskim - Kościół nie może być lustrowany tak jak inne osoby pełniące funkcje publiczne, dlatego, że jest instytucją rozdzielną od państwa. Koniec, kropka. I wara państwu od tego, co dzieje się w Kościele, o ile nie narusza to ładu społecznego.

Wszystko to, co się teraz z tą lustracją w Kościele dzieje jest oznaką przerostu jego roli w Polsce. A może nawet nie roli Kościoła, a religii. Przecież to, kto zostanie ordynariuszem jakiejkolwiek diecezji, choćby i tak ważnej jak warszawska, nie powinno zaprzątać wszystkich mediów w Polsce. A tu nagle prawicowa Gazeta Polska atakuje radiomaryjnego biskupa, Gazeta Wyborcza go broni, a wszystkie media mają o czym mówić. A przecież to tylko kwestia moralna. Tylko!?

Z drugiej jednak strony jest też kwestia komunikowania się hierarchów z wiernymi i wpływu świeckich na Kościół, który - choć bez niego nie będzie Kościoła jako wspólnoty - jest w Polsce żaden. Nie ma się więc co dziwić, że tę próżnię wypełniają media.

W trakcie pisania tego posta otrzymałem niespodziewane wsparcie ;-)

Czy hierarchowie Kościoła powoływani na wysokie stanowiska, jak np. arcybiskup Wielgus, powinni być z urzędu lustrowani?
Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, dla „Rz”: Gdybyśmy teraz wprowadzili taką czy inną lustrację formalnoprawną ze strony państwa, to byłby to element zatwierdzania czy uczestniczenia w procesie nominowania. Jestem więc tego zdecydowanym przeciwnikiem. Natomiast jestem zwolennikiem wewnętrznej lustracji i tego rodzaju obowiązek spoczywa na samym Kościele. Na razie, jak widzimy, z tego się nie wywiązuje. Największy mój niepokój budzi to, że na żadnym etapie nominacji księdza arcybiskupa Wielgusa nikt nie sprawdzał akt. Dla mnie jest to karygodne zaniedbanie antycywilizacyjne.
Dla mnie to nie tylko zaniedbanie, ale przejaw arogancji - to ja papież, biskup, ksiądz wiem, czyje uczynki zasługują na potępienie, a gawiedzi nic do tego. To juz nie te czasy, panowie.

Umberto Eco o kościele

Taki cytat mi sie dziś przypomniał: Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatnie...