31 grudnia 2009

Vinicio Capossella

Oprócz Nohavicy, o którym już tu pisałem, słucham głównie męskiej muzyki. I chodzi mi o wykonawstwo, a nie tematykę. Kiedyś może zrobię zestawienie moich ulubionych wykonawców, dzisiaj tylko jeden z nich – Vinicio Capossella. Znam go dzięki Francesco, z którym na imprezie z Duńczykami rozmawialiśmy pijaną angielszczyzną o muzyce. Ja się z nim podzieliłem moją miłością do Fabrizio De André a on mi w zamian dał kilka płyt Vinicio. Facet śpiewa lirycznie, bardzo lirycznie, żeby innym razem chrypieć i hałasować jak Waits.
A oto uroczo banalna piosenka i świetny teledysk sąsiada z blogspota Piero Tonina.

Kwintesencja konserwatyzmu

My o jedno tylko szlemy  Modły k’ niebu z naszej chaty:  By nam buty mogły śmierdzieć,  Jak śmierdziały przed stu laty...  Kazimierz Przerwa...