10 sierpnia 2012

Polskie morze i patriotyzm

Po siedmiu latach dałem się namówić na wakacje nad Bałtykiem. I żałuję. Tak jak wtedy jest zimno, wietrznie i nie ma słońca. Długo już tu nie przyjadę.

Kiedy jeszcze przed wakacjami rozmawiałem ze znajomymi, okazało się, że wielu z nich nigdy nie wyjeżdżało na wakacje za granicę. I w większości przypadków wcale nie z powodów finansowych. Często słyszałem argument, że Polska jest piękna i że tyle jest tu jeszcze do zobaczenia, że trzeba poznać najpierw swój kraj, a potem jeździć za granicę. Abstrahując już od względności urody oraz trudności w zdefiniowaniu "poznania", to kompletnie idiotyczne są to argumenty. Że nasze lepsze? Że to jakiś patriotyczny imperatyw.

Szczerze mówiąc mam gdzieś patriotyzm, zwłaszcza w ujęciu pisowsko-kościelnym. Uważam za wystarczającą uczciwość wobec współobywateli, wyrażającą się choćby w płaceniu podatków. Natomiast daję sobie prawo do oceny sensowności ryzykowania życia w tzw. obronie ojczyzny. Boję się tylko, żeby jeśliby przyszło co do czego, nie wyszedł ze mnie romantyczny idiota.

A wracając do tegorocznego pobytu nad morzem - miał on swoje plusy w postaci naszych towarzyszy z kwatery. Już dawno nie miałem okazji wymiany myśli bez poczucia straty ;-) Choć nie mam pewności całkowitej symetrii w tym zakresie.

Brak komentarzy:

Umberto Eco o kościele

Taki cytat mi sie dziś przypomniał: Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatnie...