To było chyba w piątej albo szóstej klasie podstawówki. Sąsiad z parteru, młodszy ode mnie Krzysiek (dziś oficer PSP) polecił mi i pożyczył Wojnę futbolową. Potem pożyczałem ją jeszcze wiele razy, bo mnie - na miarę tych kilkunastu lat - zachwyciła.
Choć tak naprawdę, to już kilka lat wcześniej zetknąłem się z książka Ryszarda Kapuścińskiego. Był to Kirgiz schodzi z konia, którą to książkę dostałem w szkole jako nagrodę za dobre stopnie na koniec 2. klasy. Sam ją zresztą wybrałem - widząc na okładce mężczyznę w kapeluszu na koniu pomyślałem, że to będzie o kowbojach :-) Minęło jednak sporo czasu, zanim ją przeczytałem.
Zawsze się zastanawiałem jak on to robi - niby na chłodno opisuje fakty, wyważając racje, nie zajmując stanowiska, starając się zrozumieć wszystkich, a jednocześnie tak silnie oddziaływuje na emocje - nieraz ciarki przechodzą po plecach przy lekturze Wojny futbolowej, Hebanu czy Imperium.
Po prostu szkoda...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Umberto Eco o kościele
Taki cytat mi sie dziś przypomniał: Cywilizacja nie osiągnie doskonałości, póki ostatni kamień z ostatniego kościoła nie spadnie na ostatnie...
-
Trzydzieści lat temu po długich tygodniach udało mi się wreszcie namówić babcię, żeby zgodziła się oddać swoje radio Fagot w zamian za super...
-
Zwiedzając cmentarze wojenne z I Wojny Światowej, miałem okazję być na Cmentarzu Żydowskim w Bochni. Cmentarz jak umarłe miasto. Umarłe mias...
-
Kolejny czeski nabytek - płyta Strážce plamene duetu autorów Petra Hapki i Michala Horáčka. A śpiewają m.in. Jaromir Nohavica, Jana Kirsch...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz